wtorek, 10 września 2013

Pasteryzowane pomidory

Odzyskałam wiarę w pasteryzację!
Rękami i nogami zapierałam się przed wielkimi kotłami z bulgoczącymi gazetami i stukającymi się spoconymi słoikami. Zaparowane szyby w kuchni. Koszmar dzieciństwa.

Kilka sezonów temu odkryłam, że można inaczej.
W piekarniku! Eureka!

 I dzisiaj przygotowałam na zimę kilka słoików z pomidorami.



Bycze jaja obrane ze skóry, pokrojone na spore kawałki gotowane tylko chwilę, żeby się za bardzo nie rozpadły bo lubię sosy z wyczuwalnymi kawałkami pomidorów - jakieś 15 minut. I do słoików.
Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Na blaszkę umieszczoną na samym dole wlewamy wodę. Dużo.
Gorący sos przelewamy (za pomocą szerokiego lejka) do słoików, bacząc by nie nalewać aż pod zakrętkę. Musi zostać ok 2 cm wolnego miejsca od góry. Widać to na zdjęciu - to celowy zabieg. ;-)
Na pierwszy rzut zrobiłam 9 słoików z 10ciu kilogramów pomidorów.



Czas pasteryzacji zależy od wielkości słoików, rodzaju zawartości i jej temperatury. U mnie wyglądało to tak, że do rozgrzanego piekarnika wstawiłam słoiki z gorącym sosem, po 20 minutach sos zaczął bulgotać. I to jest moment, który trzeba wyłapać, bo od niego odliczamy czas pasteryzacji - mój sos pomidorowy gotował się w słoikach jeszcze 15 minut
Po tym czasie odwrócone do góry zakrętkami słoiki postawiłam na drewnianej desce do krojenia. Ostatecznie się wtedy zamykają.
Na razie są jeszcze w domu, ale docelowo wiadomo - piwnica lub spiżarnia.
Podejrzewam, że w weekend zrobię powtórkę.


I jeszcze znaleziony w necie krótki ogólny instruktaż pasteryzacji na sucho:
Pasteryzacja "na sucho" w piekarniku:

1. przygotuj przetwory według przepisu, przełóż je go czystych, wyprażonych słoików, zostawiając 2-3 cm od górnej krawędzi, nałóż zakrętki i je zakręć,
2. słoiku ustaw na blasze i wstaw do zimnego piekarnika,
3. ustaw piekarnik (grzanie z góry i z dołu) na temperaturę 130 stopni i pasteryzuje przetwory przez 60 minut (lub tyle, ile podaje szczegółowy przepis) od momentu osiągnięcia przez piekarnik żądanej temperatury,
4. po wystudzeniu przetwory nadają się do przechowywania. Jeśli obawiasz się, że słoik może pęknąć i pobrudzić blachę, podłóż pod nie kilka warstw grubego papieru.

sobota, 7 września 2013

Krokiety

Kości wieprzowe na zupę okazały się mieć na sobie sporo mięsa, które nie wpasowało się w koncepcję zupy ze świeżych pomidorów. Cóż więc z nim zrobić. Wyrzucić szkoda, psa nie posiadam, za psa robić obgryzając kości też jakoś nie miałam natchnienia. Wiem! Zmiksować i nadziać nim coś. Ale co? Na pierogi czasu nie miałam, zwłaszcza, że jeszcze nie opracowałam i nie przetrenowałam idealnego przepisu na rzeczone pierogi.  Niech będą krokiety.




Najpierw naleśniki. Składniki poszły na oko.
2 rozbełtane jajka lub 2 łyżki zmielonego siemienia napęczniałego w 8 łyżkach letniej wody
400 ml wody
8 łyżek z górką maki bezglutenowej - dałam po dwie łyżki gryczanej, ryżowej, ziemniaczanej i kukurydzianej ale wszelka dowolność wskazana z uwzględnieniem tego, iż najlepiej jest mieszać różne rodzaje mąki - bezglutenowa mąka ma jednak specyficzny smak i najlepsze efekty uzyskuje się gdy wyroby są z mąki mieszanej
łyżka oleju - u mnie z pestek winogron bo stał pod ręką :-)

Po połączeniu składników dajmy ciastu odpocząć z pięć minut. Zgęstnieje. Po tym czasie można ewentualnie jeszcze dodać odrobinę wody lub mąki w zależności od tego jak się ciasto zachowuje.
No i smażymy. Z podanej ilości usmażyłam 9 dużych naleśników.


Smarowałam każdego naleśnika farszem (mięso, warzywa z zupy, trochę wywaru, zielona pietruszka) i zawijałam krokiety.
Potem kąpiel w jajku (ew. w mące ziemniaczanej rozmieszanej z wodą - to wskazówka dla bezjajecznych) i obtaczanie w chrupkach. I obsmażanie na zloty kolor.
Wiem, wiem, trochę dużo tego smażenia ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi...

Smacznego!


Aloha!

wtorek, 23 lipca 2013

Pasty słonecznikowe

Moi drodzy.
W wyniku nagłej potrzeby ugoszczenia wegetarianina stworzyłam pasty do naszego bezglutenowego chleba, które okazały się hitem u nas w domu.
Na zdjęciu pasta z suszonymi pomidorami na chlebie z ziemniakami.
Ale inwencja twórcza jest niczym nieograniczona.


Ogólna zasada jest taka:
Wiórki pozostałe po przygotowywaniu mleka słonecznikowego zwilżamy nieco płynem. Ja dodałam po prostu trochę owego mleka. Jeśli mleka nie robimy to do przygotowania takiej pasty wystarczy mniejsza ilość nasion, np. pół szklanki. Dodajemy około ćwierć szklanki wody i miksujemy na gładką masę dodając ulubione dodatki i przyprawy. Suszone pomidory, avokado, jeśli dozwolony to ser feta - super smakuje!

Wersja z suszonymi pomidorami:
100g słonecznika
50 ml wody
8 połówek suszonego pomidora w oliwie
lyżeczka oliwy ze słoika z pomidorami
sól do smaku
szczypta suszonej bazylii
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
8 czarnych oliwek (niekoniecznie)
łyżeczka soku pomidorowego (niekoniecznie)
ser feta lub parmezan starty na małych oczkach - ok. 3 łyżeczki (niekoniecznie)

Wersja z avokado i rukolą
100g słonecznika
50 ml wody
pół słusznego avokado 
2 spore garście rukoli
1 ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
sól do smaku
łyżeczka dobrego oleju
1/4 kostki sera typu feta (opcjonalnie - ale warto!)

Słonecznik płuczemy na sitku i zalewamy wrzątkiem na pół godziny. Po tym czasie przelewamy na sitku i miksujemy na gładką masę dodając sukcesywnie pozostałe składniki. Wersja pierwsza wzbogacona dopuszcza trzy ostatnie składniki oddzielnie lub łącznie.

Jak widać na zdjęciu na górę rzuciłam kiełki. Brokuła. Pycha!

Smacznego!
Aloha!

czwartek, 18 lipca 2013

Mleko słonecznikowe

Ostatnio zamiast migdałowego gości u nas mleko słonecznikowe własnej roboty. Moim zdaniem najbardziej nadaje się do potraw wytrawnych. Stosuję je głównie do naleśników z cukinią i szpinakiem, o których niebawem.


Mleko jest banalne w wykonaniu.
1 część łuskanego słonecznika (np. filiżanka) płuczemy pod bieżącą wodą i zalewamy wrzątkiem tak aby cały znalazł się pod wodą. Zostawiamy na pół godziny. Ponownie płuczemy i znów zalewamy wrzątkiem na pół godziny. Po tym czasie płuczemy i dodajemy 1 część wody. Miksujemy na papkę i odciskamy płyn za pomocą gazy (ja używam dziecięcej tetrowej pieluchy).  Może się okazać, że miksuje się ciężko więc trzeba będzie dodać jeszcze wody w trakcie. Śmiało!
Na koniec dodajemy jeszcze 3 części wody.
Reasumując: 1 część słonecznika i 4 części wody.
Płyn przechowujemy w lodówce do 3 dni, bedzie się rozwarstwiał ale przynajmniej u mnie do tego czasu pozostawał świeży.

Pod żadnym pozorem nie pozbywamy się odciśniętej masy. Zrobimy z niej przepyszne pasty do chleba.

Smacznego

środa, 26 czerwca 2013

Bezglutenowe ciasto z rabarbarem

Wracam po przerwie spowodowanej zaangażowaniem w pewne przedsięwzięcie, które kiełkuje i trzeba było się nim trochę zająć. To nie znaczy, że rodzina w tym czasie przymierała głodem. Za milczenie przepraszam.
Udało mi się popełnić kilka fajnych potraw i na pierwszy ogień wrzucam Wam ciasto z rabarbarem.
Moja córka starsza nie mogła się nadziwić, że będziemy robić ciasto z Barbarą, przecież babcia Basia 460 km stąd. Smutek i zawód, że rabarbar to nie babcia zatarty został przez obłędny smak ciasta.



ok 500 g rabarbaru
2 łyżki cukru trzcinowego
2 łyżki wiórek kokosowych

200g zmielonych migdałów bez skórki
200 g mąki bezglutenowej (100g kukurydzianej, 30 g gryczanej, 30g ziemniaczanej, 40 g skrobi kukurydzianej)
100g cukru brązowego - można mniej, moje ciasto było dość słodkie
łyżeczka sody
łyżka octu (dałam balsamiczny)
2 łyżki wody
80 ml oleju np. ryżowego
zmiksowany banan
4 żółtka albo 8 przepiórczych jaj albo łyżka siemienia podgotowana do konsystencji kisielu (kilka minut) w pół szklanki wody

Jak zwykle wykonanie banalne.
Rabarbar obieramy i kroimy na około 2 cm kawałki. Wrzucamy do miski i mieszamy z cukrem i wiórkami.
 Łączymy banana z jajkami / siemieniem i cukrem i ubijamy mikserem dodając mąki z sodą, migdały, dolewamy olej i na końcu ocet.  Wykładamy na blaszkę, a raczej wylewamy bo ciasto nie będzie za bardzo gęste i rozkładamy na nim rabarbar. Posypałam jeszcze na wierzchu wszystko brązowym cukrem bo trochę się bałam, że rabarbar zbyt kwaśny i to było dobre rozwiązanie. Pieczemy 40 minut w nagrzanym do 180 stopni piekarniku.

Smacznego!
Aloha!

wtorek, 26 marca 2013

Sałatka z tuńczyka i kaszy jaglanej

Sałatka, która smakuje wszystkim. Tym wszystkim, którzy lubią tuńczyka z puszki.
A do tego bezglutenowa i bezmleczna. Jest majonez ale przy odrobinie samozaparcia można ukręcić własny wegański.








Składniki:
200g kaszy jaglanej 
puszka tuńczyka w sosie własnym
pół puszki czerwonej fasoli
pół małej cebuli
dwa spore konserwowe ogórki
3 łyżki majonezu
pół łyżeczki czerwonej papryki

Kaszę ugotować w osolonej wodzie na sypko płucząc przedtem na sicie obficie (;-)) Posypać papryką i pozostawić do ostygnięcia.
Tuńczyka i fasolę odsączyć z zalewy. Dodać do wystudzonej kaszy. Dorzucić cebulę i ogórki pokrojone w drobną kostkę. Na koniec majonez i delikatnie mieszamy, żeby z tuńczyka nie zrobiła się ciapa. 
Tak proste i na prawdę smaczne.

Smacznego,
Aloha

niedziela, 3 marca 2013

Bananowe placuszki bez jaj, mleka i glutenu

Przepis banalny. Wokamgnienny. :-) Aż nie wiem co napisać bo w swojej prostocie wyklucza kwieciste opisy. 


Składniki:
1 dojrzały banan
1 łyżka oleju
1 kopiasta łyżka mąki kukurydzianej
1 kopiasta łyżka mąki ziemniaczanej
szczypta soli

Banana miksujemy na gładką masę, dodajemy resztę składników i mieszamy do uzyskania aksamitnej konsystencji.W zależności od wielkości banana może się okazać, że trzeba będzie dosypać jeszcze odrobinę mąki. Mój banan nie był duży.  Smażymy na patelni wysmarowanej olejem. Placuszki bardzo dobrze się smaży, nie wymagają głębokiego tłuszczu. Nie trzeba już dodatkowo ich dosładzać, same w sobie są dość słodkie dzięki bananowi. Po prostu pycha!

 
Smacznego,
Aloha!


piątek, 1 marca 2013

Jabłecznik bez glutenu, jaj i mleka

Chęć na jabłecznik miałam już od paru tygodni. W końcu zakupiłam odpowiednio kwaśne jabłka i popełniłam pyszny jabłecznik. Przepraszam za jakość zdjęć ale robione były w pośpiechu przed gośćmi zagarniającymi kolejne porcje ciasta.

Składniki:
1,5 kg kwaśnych jabłek
garść rodzynek
kilka fig
łyżeczka cynamonu
brązowy cukier lub miód - wedle uznania
pół szklanki soku pomarańczowego
łyżeczka agaru

ciasto:
160g zmielonych migdałów bez skórki
160 g mąki bezglutenowej (100g kukurydzianej, 30 g gryczanej, 30g ziemniaczanej)
120g cukru brązowego - można mniej, moje ciasto było dość słodkie
łyżeczka sody
łyżka octu (dałam balsamiczny)
2 łyżki siemienia w całości podgotowanego kilka minut w pół szklanki wody
50 ml oleju np. ryżowego


Pokroić jabłka na cząstki i zmiękczyć w garnku dodając rodzynki i figi. Moje jabłka dosłownie się rozpadły po kilku minutach gotowania. Dodałam brązowy cukier - 3 łyżki i podusiłam jeszcze kilka minut. W soku pomarańczowym rozpuścić agar i dodać do pyrkającej masy. Jeszcze kilka minut pogotować mieszając. Wystudzić i wykładać na podpieczone ciasto.

Wszystkie składniki na ciasto zagnieść. Moje migdały były świeżo po blanszowaniu więc były jeszcze trochę wilgotne ale w razie jakby ciasto nie trzymało się kupy można dodać kilka łyżek wody. Podzielić ciasto na dwie części, większą częścią wylepić formę lekko oblepiając brzegi. Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika i podpiec około 20 minut. Drugą część wstawić do zamrażalnika.
Na podpieczony spód wyłożyć masę jabłkową i na niej umieścić za pomocą skubania drugą część ciasta.
Całość piec jeszcze co najmniej 30 - 40 minut. Niestety nie zarejestrowałam dokładnego czasu pieczenia bo co chwilę go wydłużałam ale ważne jest by góra była zrumieniona - znaczy upiekło się.


Smacznego,
Aloha!!

sobota, 23 lutego 2013

Bezglutenowe naleśniki bez mleka i jaj

Do tej pory nie udało mi się wypracować satysfakcjonującego przepisu na naleśniki bez jaj, glutenu i mleka.
Ten poniżej jest chyba najbliższy ideałowi jaki siedzi we wspomnieniach z dzieciństwa.


Naleśniki na zdjęciach są solo ponieważ były wyrywane z talerza zaraz po posmarowaniu powidłami. Tego, którego oglądacie zjadłam ja, dlatego mogłam mu przed konsumpcją trzasnąć fotę.

Składniki:
1 dojrzały banan
200 ml mleka roślinnego (dałam migdałowe)
2 mocno czubate łyżki mąki ziemniaczanej
2 mocno czubate łyżki maki ryżowej
szczypta soli
mała łyżeczka oleju

Banana zmiksowałam na gładką masę, dodałam resztę składników i ubiłam mikserem na gładko.
Smażyłam na średnio rozgrzanej patelni. Na zbyt gorącej ciasto szybko się ścina i nie rozlewa równomiernie.
Z podanej porcji uzyskałam 5 naleśników.

Smacznego
Aloha!

środa, 20 lutego 2013

Bezglutenowy chleb z siemieniem

Mówi się, że to potrzeba jest matką wynalazku a u mnie to było lenistwo. W lodówce ziemniaki z wczoraj - zostało 100g a chleb trzeba by upiec. Obieranie i czekanie aż się ugotują absolutnie nie wchodziło w grę bo już woda do wanny się lała. Zastąpiłam więc brakującą część ziemniaków podgotowanym siemieniem lnianym. Chleb zyskał wśród domowników tytuł chleba roku.



Składniki:
500 gram mąk bezglutenowych, dałam:
- gryczana 150g
- kukurydziana 100g
- ryżowa 100g
- ziemniaczana 50g
- skrobia kukurydziana 50g
- z ciecierzycy 50g (dałam, bo nie mam co z nią zrobić ...)
2 łyżki siemienia lnianego,
2 łyżki oleju (dałam ryżowy)
5 dkg świeżych drożdży
łyżeczka soli
szczypta cukru
2 szklanki wody, może nieco więcej



Drożdże rozrobiłam z odrobiną cukru, łyżeczce mąki i ciut ciepłej wody. Wstawiłam do piekarnika na 35 stopni na 15 minut. W tym czasie podgotowałam siemię z około 12 łyżkami wody, kilka minut aż woda zaczęła gęstnieć. Szybko wystudziłam za pomocą miski z zimną wodą do której wstawiłam garnek. Ziemniaki zmiksowałam z jedną szklanką wody na gładką masę. Drożdże, mąki, sól, ziemniaki i siemię połączyłam w misce i dolewałam wody. Tym razem musiałam użyć nieco więcej niż 2 szklanki ale zawsze robię to bardzo ostrożnie. Masa musi mieć konsystencję klejącą ale nie spływającą z łyżki. Nie dającą się jednak wyrabiać ręką. Dobrze wymieszane ciasto ląduje w piekarniku na 40 minut. W tym czasie pięknie wyrasta. Po tym czasie przełożyłam je do wyłożonej papierem keksówki. I na 30 minut do piekarnika. Wyrastanie odbywa się w 35 stopniach. Ciasto tym razem wyrosło po same brzegi. Po upływie pół godziny ustawiłam w piekarniku temperaturę na 220 stopni góra/dół i ciasto piekło się 50 minut. Wyjęłam z formy i jeszcze bez niczego chleb piekł się 10 minut celem uzyskania chrupiącej skórki.

Chleb jest przepyszny! Sprężysty ale nie gliniasty. IDEALNY.
Dzisiaj piekę znowu bo już zniknął. :-)

Smacznego
Aloha

niedziela, 17 lutego 2013

Banan w sosie kokosowym

Rosół pyrka (choć upilnować drania na płycie ceramicznej to nie lada wyczyn), dzieci rozdysponowane po kątach więc czas na kawę. Jak na złość nic do kawy w zasięgu ręki nie ma. Na deser ryżowy jest już za późno, nie chce mi się czekać aż się ryż ugotuje więc dzisiaj coś ekspresowego.
Banan w sosie karmelowo kokosowym. I posypany gorzką czekoladą.


Na początku przygotowujemy na patelni lub w rondelku odrobinę karmelu. W moim przypadku oznacza to rozpuszczenie dużej łyżki trzcinowego cukru z małym chluśnięciem wody z czajnika, tak na oko łyżeczka i odczekanie ok 2 minut na odparowanie wody. Do roztopionego cukru dodaję pokrojony w grube plastry banan i smażę kilka minut uważając by się nie rozpadł polewając go co chwila zawartością patelni. Można dodać łyżeczkę masła ale akurat nie miałam więc nie dałam. :-) Na koniec dodaję 2 łyżki mleka kokosowego i jeszcze chwilę mieszam do momentu aż całość zamieni się w gęsty sos. Nie trwa to chyba dłużej niż minutę.
Deser jest przepyszny. Banany w środku lekko kwaskowate. I ta czekolada ...


Aha, mnie smakuje najbardziej na ciepło. Ale podobno na zimno też super.

Smacznego!

Aloha

piątek, 8 lutego 2013

Sezamowo dyniowe pralinki z karobem

Uff. Tytuł nieco wydumany, ale jak tu nazwać wyrób ze zmielonych nasion dyni, sezamu i migdałów z dodatkiem karobu i buraczanej melasy?
Ostatnio wzięło mnie na draże. Kokosowe w polewie czekoladowej. Oprócz tego, że ich skład przyprawiał o dreszcze to jeszcze musiałam je jeść po kryjomu, bo córka była nimi nad wyraz zainteresowana. Więc popełniłam dla niej takie oto kuleczki.



Składniki:
mocno zmielone w młynku, po 50g:
- pestki dyni
- sezam 
- migdały bez skórki
karob 2 łyżki
melasa z buraka 2 łyżki
Ogólna idea jest taka żeby połączyć składniki a właściwie je ugnieść tak aby zaczął się wytrącać migdałowo-dyniowo-sezamowy olej, który doskonale pielęgnuje dłonie w trakcie formowania kuleczek. Trochę jest zachodu z toczeniem drażetek ale efekt jest wart tej zabawy. 
Od masy odrywałam kawałki wystarczające na zrobienie kilku sztuk i ugniatałam jak plastelinę do momentu aż nie zrobi się ciągnąca. Dzieliłam na mniejsze części i w dłoniach formowałam małe kulki. Wielkości mniej więcej ... I tu mam trudność do czego by je przyrównać. Mniejsze niż rafaello a większe niż zwykłe draże. Jakie będą zależy od indywidualnych preferencji. 
Część masy połączyłam z wiórkami kokosowymi. Ile nie pamiętam ale dosyć sporo sypnęłam do miski i podsypywałam w miarę jak ich ubywało a ubywało szybko.
Są lekko ciągnące, najlepsze nazajutrz. Przechowuję w lodówce. Córka zatwierdziła smakołyk.



Smacznego,

Aloha

czwartek, 7 lutego 2013

Bezglutenowe kluseczki do rosołu

Bezglutenowe gotowanie obiadowe nie nastręcza zwykle wielu trudności. Na początku kłopot sprawiał rosół, bo jednak makaron kukurydziany do rosołu średnio mi pasuje a ryżowy jakiś taki gumowy ... 
No i przypomniałam sobie o lanych kluskach z dzieciństwa, więc rosół u nas króluje z takimi oto kluseczkami.

A wykonanie? Ekspresowe.
1 żółtko
1 łyżeczka mąki kukurydzianej
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka wody
szczypta soli

Ukręcamy wszystko w szklance i powoli, tocząc koła nad powierzchnią wrzącego rosołu i małymi porcjami wlewamy do zupy. Gotujemy dosłownie chwilkę, 30 sekund.

Z jednego żółtka klusek wystarczy dla 1 osoby.

Aloha

wtorek, 5 lutego 2013

Gryczane muffiny kokosowo - marchewkowe

Zainspirowana przepisem Magdy z tej strony, w lekkiej desperacji bo nie ma nic do kawy, a trochę też z chęci eksperymentowania przed tłustym czwartkiem upiekłam dziś takie oto muffiny.



Składniki zmodyfikowałam do własnych potrzeb. Ponieważ musiałam działać szybko, bo młodsza wisiała mi na nogawce, odmierzałam szklankami.
1 rozgnieciony bardzo dojrzały banan
1 szklanka mąki ( gryczana, ryżowa i skrobia kukurydziana w równych proporcjach)
pół szklanki brązowego cukru (można dać mniej, jak dla mnie muffiny wyszły bardzo słodkie ale mąż jest innego zdania)
szklanka wiórków kokosowych
szklanka startej na małych oczkach marchewki
2 łyżki oleju (dałam ryżowy)
łyżeczka sody
łyżeczka octu balsamicznego
pół szklanki wody


Piekarnik rozgrzewamy do 170 stopni i w tym czasie przygotowujemy ciasto. Banana rozgniatam z cukrem na gładką masę, dodaję olej, wodę, ocet, mąkę wymieszaną z sodą, marchewkę i wiórki. Wszytko mieszam łyżką aż do połączenia składników. Tą samą łyżką ;-) nakładam do formy do mufinów. Wystarcza na 12 sztuk. Piekę 30 minut aż do lekkiego zbrązowienia.
Muffiny są wilgotne, nie kruszą się, słabo wyrastają ale to w niczym nie przeszkadza. Smak mąki gryczanej ledwo wyczuwalny, bardzo dobrze komponuje się z bananem i kokosem.

Eksperyment uważam za udany!
 

Smacznego

Aloha

poniedziałek, 4 lutego 2013

Pizza bez glutenu

Bezglutenowe gotowanie stało się dla mnie tak oczywiste, że przestałam się zastanawiać nad tym jak zastąpić produkty zawierające gluten. Po prostu nie przygotowuję już potraw, które tego wymagają. Mam pełną szufladę różnych mąk bezglutenowych, makaronów kukurydzianych, ryżu, kaszy jaglanej, kaszy gryczanej.
Ale zanim życie bez glutenu stało się dniem powszednim tęskniłam np. za pizzą.
Ostatnio córka męczyła mnie prośbami właśnie o tę pizzę więc spróbowałam.
Nie wiązałam z tymi próbami jakichś wielkich nadziei. Postanowiłam, że zrobię, dam młodej, zaspokoję jej ciekawość i będę miała z głowy na jakiś czas. Rezultat zaskoczył mnie pozytywnie. Będziemy wszyscy od czasu do czasu jeść.
Ciasto nie zachowuje się oczywiście jak to z mąki pszennej ale nie jest tragicznie.
Dobra, koniec gadania, pora na przepis.




Składniki na porcje dla 3 osób:
mąka bezglutenowa, łącznie 250g - dosypywałam do miski jak mi się sypnęło i w rezultacie:
- gryczana 60g
- kukurydziana 60g
- ryżowa 50g
- z cieciorki 20g
- skrobia kukurydziana 50g
2 łyżki zmielonego siemienia namoczonego w ciepłej wodzie (ok 6 łyżek)
3 dag drożdży
pół szklanki letniej wody, może ciut więcej
pół łyżeczki soli
łyżeczka octu balsamicznego
łyżeczka oleju



Drożdże rozmieszać z odrobiną ciepłej wody, szczyptą cukru i łyżeczką mąki np. kukurydzianej. Wstawić do piekarnika do wyrośnięcia na około 15 minut. Ja włączam program, który ma temperaturę 35 stopni ale może być też po porostu zapalona lampka. Do wyrośniętych drożdży dodaję mąki, siemię, sól i wodę i wyrabiam łyżką do połączenia składników. Wstawiam do piekarnika na 30 min. W tym czasie ciasto rośnie. Efekty nie są spektakularne ale jednak rośnie.
Przygotowuję sos pomidorowy: gotuję przecier z dodatkiem soli, czosnku i ziół prowansalskich i odrobiny cukru jakieś 10 minut. Zdejmuję z ognia (tzn. z płyty) i odstawiam do przestygnięcia.
Kroję pieczarki, cebulę, szynkę, oliwki, czyli to co ma się na pizzy znaleźć.
Wyrośnięte ciasto przekładam na blat podsypany dużą ilością mąki. Ciasto raczej nie trzyma się kupy więc trzeba zachować czujność. Lekko rozgniatam żeby uzyskać płaski kształt i przenoszę na blaszkę obficie wysmarowaną olejem, rozmieszczam na blaszce tak jak np. kruche ciasto tzn. wylepiam. Dolepiane kawałki ładnie się ze sobą łączą. Odstawiam na 5 minut, żeby się ciasto uleżało. Po tym czasie smaruję suto sosem, nakładam składniki, posypuję serem i do rozgrzanego do 230 stopni piekarnika na 20 minut.
Z tej ilości ciasta ulepiłam dwie pizze, jedna ok 30 cm i druga mniejsza.
Ciasto dobrze się piecze, leciutko wyrasta, i o dziwo trzyma się po pokrojeniu w trójkąty. Można brać w dłoń jak prawdziwą pizzę. Jak widać dla amatorów cienkiego ciasta. A smak? No wiadomo, że nie może konkurować z prawdziwą włoską pizzą, zwłaszcza tą, którą jadłam w pizzerii przy Piazza della Rotonda w Rzymie ale jak na wyrób bezglutenowy - rewelacja.

Smacznego!

Aloha


piątek, 1 lutego 2013

Brownie bez jaj, glutenu i masła.

Jest!
Bezglutenowe, bezjajeczne, bezmleczne BROWNIE.



Składniki:
2 dojrzałe banany
80 gram brązowego cukru
170 gram maki bezglutenowej (wymieszałam kukurydzianą ok 100g, ziemniaczaną 50g i gryczaną 20g)
2 gorzkie czekolady
100 ml oleju (dałam ryżowy)
3 łyżki zmielonego siemienia namoczonego w ok. 9 łyżkach letniej wody
łyżka octu np. balsamicznego
płaska łyżeczka sody

Banany miksujemy z cukrem na gładką masę. Dodajemy namoczone siemię. Siemię powinno być bardzo gęste. Czekolady roztapiamy w kąpieli wodnej, studzimy, dodajemy olej. Do bananowej masy dodajemy ocet, mąkę wymieszaną z sodą i  czekoladę. Wszystko miksujemy na gładko. Przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia (ja użyłam takiej 24x24cm) i pieczemy w 180 stopniach ok. 30 min.
Ciasto zaraz po upieczeniu nie trzyma się przysłowiowej kupy ale po ostygnięciu a najlepiej po nocy spędzonej w lodówce jest idealne. Nieznacznie się kruszy ale jak widać na zdjęciu ogólnie trzyma formę no i smak jest super! Bardzo czekoladowy.

Smacznego!

Aloha!

czwartek, 24 stycznia 2013

Brownie bezglutenowe

Pyszne, błyskawiczne ciasto rozpływające się w ustach. Niestety tylko bezglutenowe. Ze względu na zawartość białek i czekolady nie nadaje się dla mojej córki ale inni bezglutenowcy w naszej rodzinie są usatysfakcjonowani.




Składniki:
6 jajek
szklanka cukru trzcinowego
szklanka mąki bezglutenowej ( tym razem pół na pół mąka kukurydziana i skrobia ziemniaczana)
dwie gorzkie czekolady
kostka masła lub margaryny (wiem, wiem fuuuu ale jak ma być bezmlecznie to można takiej nieutwardzonej poszukać)

W kąpieli wodnej roztopić masło z czekoladami. Wystudzić. Jajka ubić (zmiksować) z cukrem, dodawać stopniowo mąkę i tłuszcz z czekoladą. W tym czasie rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Gotową masę wylać na wyłożoną papierem prostokątną blaszkę. Piec ok 18 - 20 minut.
Delektować się obłędnym smakiem. 

Aloha!

niedziela, 20 stycznia 2013

Tort bezglutenowy

Na czwarte urodziny córka zażyczyła sobie tort. Księżniczkowy.
Podjęłam rękawicę i upiekłam. Zdolności w zdobieniu niestety natura poskąpiła ale córce się podobał. Uff.
Nie jest to niestety wypiek całkowicie bezjajeczny ponieważ córka nie toleruje tylko białek.



Biszkopt:
2 rozgniecione na gładką masę banany
200g mieszanki mąk bezglutenowych:
    50g skrobi kukurydzianej    30g mąki gryczanej
    30g mąki ryżowej
    90g mąki kukurydzianej
2 łyżki zmielonego siemienia
2 łyżeczki sody
6 żółtek
100g cukru trzcinowego
60g oleju
50g wody gazowanej
łyżka octu balsamicznego

Żółtka ubiłam z cukrem na gładką masę, do której stopniowo dodawałam mąkę zmieszaną z siemieniem i sodą pod koniec dodając płyny. Masę wylałam do tortownicy o średnicy 24 cm wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam 45 min w nagrzanym do 170 stopni piekarniku. Piekłam go poprzedniego dnia.
Na następny dzień przekroiłam na dwa blaty za pomocą nitki. Nasączyłam zalewą ananasową z puszki.




Krem:
kostka margaryny bezmlecznej
budyń na mleku migdałowym, w nieco zmienionych proporcjach ( 500ml mleka, 2 łyżki skrobi kukurydzianej, 2 łyżki mąki kukurydzianej i 2 łyżki mąki ziemniaczanej, 2 łyżeczki cukru waniliowego, 3 łyżki cukru trzcinowego), przestudzony - musi być bardzo gęsty
ubite mleczko kokosowe z dodatkiem śmietan fixa i 2 łyżek cukru trzcinowego- na sztywno
puszka ananasów pokrojonych w kostkę

Margarynę utarłam w misce dodając budyń, było ciężko bo budyń był na prawdę gęsty, klucha taka. Pod koniec użyłam trzepaczki w mikserze, więc myślę, ze spokojnie można od razu ucierać za pomocą miksera. Do utartej na gładko masy dodałam sztywne mleczko i leciutko wymieszałam, na koniec dorzuciłam pokrojone ananasy. Zapobiegawczo nie dałam całej puszki ale można spokojnie wrzucić wszystko, oczywiście odsączone.

Przełożyłam biszkopt kremem, obsmarowałam górę i boki i wsadziłam do lodówki.
Następnie zabrałam się za zrobienie "polewy".
Rozpuściłam 2 paczki pianek marshmallows (chyba 90 g - nie wiem bo już wyrzuciłam opakowania) w kąpieli wodnej z odrobiną (1 chlust) wody i wyrobiłam z cukrem pudrem (ok 200g) jak w instrukcji podanej tutaj. Na początku było ciężko. Mówiłam, że to pierwszy i ostatni raz za takie Gje się zabrałam ale w końcu masa zaczęła się zachowywać jak kruche ciasto i pięknie się rozwałkowała.
Narzuciłam ją na tort. Obcięłam co trzeba a ze skrawków uformowałam księżniczkę. ;-)
Reszta zdobień metodą chałupniczą: włosy z makaronu, serduszka z galaretki, oczy to ziarenka pieprzu. 

Tort został przez wszystkich skonsumowany co do okruszka. No. Się narobiłam ale robota nie poszła na marne.

niedziela, 6 stycznia 2013

Pudding karobowy

Nasz ulubiony deser ostatnich dni.
Awokado zmiksowane z miodem i karobem na gładki puszysty krem.


Awokado musi być dojrzałe, miękkie, maślane. Wrzucamy je do blendera, dodajemy miód, słód czy inną najlepiej naturalną substancję słodzącą (ja dałam 2 łyżeczki słodu buraczanego i dla mnie było trochę za słodkie), łyżeczkę z górką karobu i w zależności od tego jaka ma być konsystencja deseru możemy już nic nie dodawać lub dodać jeszcze na przykład zmielone migdały. Otrzymamy wtedy krem do smarowania. 
Pycha!