środa, 8 stycznia 2014

Kokosowo migdałowe bezglutenowe ciasteczka

Znalazłam ten post nieopublikowany.
W dalszej części piszę o swojej niefrasobliwości ale okazało się, że fotka jest.
Specjalnie dla tęskniących za śniegiem - bałwan!



A było to tak .......
Potrzebna przekąska (najlepiej słodka! mamo!) bo w gości idziemy.
Więc padło na ciasteczka. Kokosowo migdałowe.
Niestety brak fotki bo komputer padł a do bekapu podchodziłam jak pies do jeża i mam za swoje. 

Składniki:
100 gram mielonych migdałów
100 gram wiórków kokosowych
50 gram mąki ryżowej
50 gram mąki kukurydzianej
70 gram skrobi ziemniaczanej
2 jaka lub 3 żółtka lub10 gram siemienia lnianego (kopiasta łyżka) zalanego ciepłą wodą - 4 łyżki
100 gram cukru trzcinowego
50 ml wody
80 ml oleju
pół łyżeczki sody

Mieszamy składniki suche, dodajemy mokre i już. Jak zwykle błyskawicznie!
Wykładamy łyżką na blaszkę na papier do pieczenia i pieczemy w 180 stopniach 12 - 15 minut.
Ciasteczka są półkruche, nie za słodkie, kolejne które będą często gościć u nas w domu. Zwłaszcza, że starsza córka miała duży udział w przygotowywaniu tych słodkości.

Smacznego!
Aloha!

wtorek, 7 stycznia 2014

Ciasto pomarańczowe bezglutenowe

Ciasto piekłam od świąt już cztery razy. Zawsze z zamiarem wrzucenia na bloga. Znikało tak szybko, że nie udało mi się zrobić zdjęć. Do wczoraj.
Ciasto jest genialne. Wilgotne a jednak puszyste, słodkie z delikatną nutą goryczy. A jak pachnie ...
Dla uczulonych na jajka są dwa wyjścia: zastąpić je przepiórczymi lub użyć siemię. Zmielone i rozbełtane w ciepłej wodzie. W przypadku siemienia ciasto nie będzie już takie puszyste ale i tak będziecie zaskoczeni smakiem. 



Składniki:
dwie pomarańcze o wadze około 200 - 250g (gotować w całości przez 2 godziny na wolnym ogniu - chyba, że ktoś jak ja ma płytę zamiast ognia to wolnej płycie ;-)
6 jajek (lub 18 jajek przepiórczych lub 3 łyżki siemienia namoczonego w 9 - 12 łyżkach ciepłej wody)
200- 250g cukru trzcinowego
200g zmielonych migdałów
50g mąki ryżowej
2 łyżki mąki ziemniaczanej
łyżeczka sody
2 łyżki kakao lub karobu - dla uczulonych na kakao

I wykonanie.
Oprócz ewidentnej uciążliwości w postaci oczekiwania na pomarańcze jak zwykle banalne.
Ugotowane pomarańcze muszą całkowicie wystygnąć. Wywalam je zaraz po ugotowaniu na balkon i po godzinie są już OK. Można ugotować dzień wcześniej i wtedy spokojnie stygną sobie przez noc.
Jajka ubijam z cukrem. W tym czasie blenduję pokrojone na cząstki pomarańcze - mogą zostać niewielkie kawałki skórek - będą wyczuwalne w cieście ale to mu tylko doda. Smaku doda. Mu. Temu ciastu. :-)
Aha, zapomniałabym . Na początku włączam piekarnik, 170 stopni góra/dół.
Do ubitych jajek (z cukrem) dodaję stopniowo migdały wymieszane z mąką ,sodą i kakao (ja daję karob). Aż do połączenia składników. Na koniec rozdrobnione pomarańcze. Wszystko robię w robocie kuchennym, którego szczęśliwą posiadaczką jestem od miesiąca. Wrzucam co trzeba, włączam i praktycznie samo się robi ...
Uzyskaną masę przelewamy do wysmarowanej jakimś tłuszczem (olej, masło) i wysypanej mąką okrągłej blachy o średnicy 24 cm. Ja smaruję tylko boki a spód wykładam papierem do pieczenia.
I pieczemy 60 - 70 min.



Niestety ciasto powinno raczej całkowicie ostygnąć przed konsumpcją co jest trudne bo zapach roznosi się tak obłędny, że trudno się powstrzymać.

Smacznego!